W gęstym smogu i mgle nie rozpoznałam otaczającego mnie świata. Miasto tak kochane przeze mnie, wydawało mi się obce. Szłam trasą znaną mi doskonale – obok zabudowań kopalni, gdzie pracował tata, koło budynku mojej szkoły średniej, docierając aż na Rynek.
Myślę, że każdy mieszkaniec tego regionu choć od czasu do czasu czuję się obco i nie na miejscu. Nie ma jednak bardziej kojącej myśli niż ta, że jest się po prostu stąd. Nieważne czy z dziada pradziada, czy ukryło się pod jakąś opcją. Nieważne czy się godało czy mówiło. Póki to miejsce się kochało.
Nasze dusze są harde ale i delikatne jak bryłki węgla. Tego dnia minęły trzy miesiące i trzy dni odkąd zmarł mój tata. Patrzyłam na miejsca mojego dzieciństwa i wiedziałam, że nie wydają się tylko  obce dlatego, że ukrył je przede mną smog. Gęsty i duszący, przywodził mi na myśl duszne i parno lato, niebezpieczne dla górników, cierpiących na pylicę.
Spod jednak tej mgły smogu dostrzegałam coraz więcej znanych mi obrysów i znowu pomyślałam, jak to dobrze, że jestem stąd. Wzięłam więc głęboki wdech…