Oglądaliśmy w telewizji uciekających przed wojną ludzi, ludzi potrzebujących pomocy. Czy my, możemy Im jakoś pomóc ? Przecież są daleko. Wpada sąsiadka, fala uchodźców dotarła do Katowic i trzeba Ich nakarmić. Wspólnie szykujemy sto bułek. Bułka, masło, liść sałaty, szynka, żółty ser. Znajoma rano zawozi to wszystko na dworzec. Następnego dnia mam urlop. Biorę dużą niebieską torbę i jadę na zakupy. Zastanawiam się co sprawi radość dzieciakom z dworca PKP. Wymyśliłem. To co moim wnuczętom, soczki w kartonikach, wafelki w czekoladzie i gumy do żucia. Do tego dorzucam aparat i pociągiem jadę do Katowic. Są tam policjanci, strażacy, ratownicy medyczni, tłumacze i wolontariusze którzy pomagają uchodźcą. Jest też tymczasowa infrastruktura, namioty gdzie można się ogrzać, odpocząć i posilić. Są miejsca gdzie można naładować telefon i otrzymać prowiant, także dla pieska. Jest też apteka wydająca leki i mobilne ubikacje. I są ludzie którzy uciekli przed wojną. Najwięcej jest matek z dziećmi, dziadków z wnuczętami i jest też rodzina z psiakami. Pomimo zmęczenia i tego że znaleźli się w tak trudnej sytuacji uśmiechają się a Ich oczy są pełne nadziei. Biegam od ławki do ławki i rozdaję dzieciakom soczki, batony i gumy do żucia. Gumy to jest strzał w dziesiątkę. Resztę zanoszę do punktu gdzie działają wolontariusze rozdający prowiant i wyciągam aparat. Cóż przy takim ogromie nieszczęścia może zrobić człowiek z tym małym, czarnym pudełeczkiem ? Może zrobić zdjęcia !