„Niepowtarzalną kulturową osobliwością Mikołajowego dnia było zwyczajowe „chodzyni Mikołajów”  Mikołaje, ta wyjątkowa grupa obrzędowa podzielona była na „biołych” i „czornych”. Podział ten dokonywany na zasadzie przeciwstawienia sobie cech był wzorcową ilustracją wertykalnej osi świata niebo – piekło, dobro – zło, które tu przedstawione zostaje jako opozycja pojęciowa bioli – czorni. Zjawiają się w adwentowym czasie łamiąc, o dziwo, bez żadnych konsekwencji, czas ciszy, milczenia, zakaz tańcowania i muzykowania, nakazany tutejszą tradycją kościelną na czas Adwentu.

Nad całością przygotowań czuwał i o wszystkim decydował zawsze wojok (szandar), który do dziś jest wodzirejem, odpowiada za porządek i przebieg widowiska

W grupie postaci „czornych” prym wiodą dwa lub cztery „debły”, tj. diabły. Przestrzegano, aby była to liczba parzysta. Następnie w grupie tej musi być „medula” – matka niedźwiedzi. Ma obowiązek przyprowadzić na „lańcuchach lebo porwozach” dwa lub cztery niedźwiedzie Zawsze w grupie „czornych” był też „Kóminior”, Żyd, Cygón i Cygónka.

Do grupy „biołych” należą m.in. biskup, który pełni tu rolę owego św. Mikołaja, biskupa z Mirry, kościelny, paterek (wikary), żoczkowie, baba w czepcu z koszyczkym, dochtór, pan młody i pani młoda, drużka z drużbą, gojny, płanetnik

Postać, która nie należała do żadnej z wymienionych grup był „tyn co na kóniu”. Towarzyszył mu kiedyś poganiacz z biczem. Ponadto w niektórych grupach występowała postać anioła. Na koncu zawsze sama chodziła sobie śmierć.
Często chodziła poza oknami, nie wchodziła do domu

Obrzęd miał swój bardzo wyraźny scenariusz, w którym ważny był ryt początku i końca każdego z elementów.
Zachowania, gesty, mowy miały znaczenie symboliczne, nawet ludzie odgrywający widowisko obrzędowe stawali
się na czas jego trwania osobami, których role wypełniali