Bezdomny człowiek przypomina gołębia i na odwrót. Chciałby założyć dom w bezpiecznym miejscu, choćby z kartonu ułożonego na ziemi i jednej reklamówki dobytku. A i gołębiowi wystarczy doniczka z luźno ułożonymi gałązkami, aby powracać do niej jak do rodzinnego domu. Bywa, że z bezsilności złoży jajo wprost na betonie. A my skrupulatnie odnotowujemy ten fakt na i tak długiej liście przewinień. Zarówno jednego jak i drugiego przegania się z miejsca na miejsce, z dworcowych poczekalni zimą, z atrakcji turystycznych latem, żeby zapewnić komfort tym, którzy zapłacili. Za zapach, estetykę, spokój. To trochę tak, jak z pięknym i pachnącym człowiekiem, który wyszedł właśnie z centrum handlowego, ubrany w reklamę szczęścia i wszelkiej pomyślności, prężąc wysportowane i wysmagane chorwackim słońcem ciało. Dostarcza niewątpliwie pewnych doznań estetycznych. Staje się wizytówką kart pocztowych, folderów z reklamą term cieplnych, kolacji we dwoje i obozów przetrwania. Buduje gniazdo wysoko, gdzieś u szczytu gór z solidnych, holenderskich materiałów.
Gołąb pierwszy (wychodzi z uliczki)
– Dzień dobry, jak stopa?
– Dzień dobry. Już całkiem dobrze. A wie pani, co zrobiłem? Pod drugą stopę podłożyłem chusteczkę higieniczną i teraz jest zupełnie inaczej. Ja to sobie kiedyś sam robiłem też. Kiedyś służyłem w jednostce szturmowo-desantowej w Krakowie. Chcę tam wrócić, jak stanę na nogi.
Gołąb drugi (stoi w kolejce po zupę)
– Dzień dobry.
– Dzień dobry. Pani była tu tydzień temu. Tylko miała pani inną sukienkę.
Gołąb trzeci (leży na nieczynnym przystanku)
– Dzień dobry, dobrze się pan czuje?
– Dzień dobry. Tak. Muszę tylko trochę odpocząć. Nie jestem pijany. Tylko zmęczony.
Gołąb czwarty (grzebie w koszu na śmieci)
– Dzień dobry. Może pan chce zupę i kanapki. Proszę przyjść dzisiaj o 16:00 pod Solaris.
– Dzień dobry. Ja mam proszę pani pełną lodówkę w domu.
Gołąb piąty (mieszka w zsypie na śmieci)
– Dzień dobry. Niech się pan nie wystraszy. Wyrzucę śmieci. Jest pan głodny?
– Tak.
***