Pochodzę z górniczej rodziny, praca górnika była i jest nierozłącznym elementem mojego życia. Opowieści taty o podziemnym świecie, towarzyszyły mi każdego dnia. Męczeńska praca w wysokich temperaturach, w chmurach czarnego pyłu i brudzie. W pocie czoła, ze świadomością, że jeden nieostrożny ruch może doprowadzić do tragedii. Codzienna walka na szychcie z niewidzialnym wrogiem: śmiercionośnym metanem, tąpnięciami, wybuchami pyłów czy zawału skał to powszednie epizody z życia górnika. Każdy wypadek w kopalni, każde utracone życie, dotyka mnie szczególnie. Powoduje, że uświadamiam sobie za każdym razem od nowa jak ekstremalnie niebezpieczna jest to praca. Każdego dnia dziękuję Bogu, że tata, emerytowany już górnik zakończył pracę cały i zdrowy. Może to dzięki modlitwie o bezpieczny powrót, którą każdego dnia razem z mamą żegnałyśmy wychodzącego do pracy tatę? Codzienne „Z Panem Bogiem”, słowa wypowiadane z wielką nadzieją i strachem, że każdy zjazd, może być tym ostatnim.
Chcę pokazywać ludziom, że Śląsk to nie brudna, pokryta czarnym pyłem kraina lecz unikatowa tradycja ukryta w architekturze i otaczającym krajobrazie a węgiel to nie tylko czarna bryłka kamienia, ale również piękno struktury, wielowymiarowość koloru, kontrasty matowych a zarazem błyszczących powierzchni. Dla mnie, w szczególności to trud wielu tysięcy ludzi włożony w wydobycie czarnego złota niekiedy za cenę życia. Każdy kawałek węgla leżący na hałdach to indywidualna historia każdego gwarka pracującego pod ziemią.