Mieszkam w Szczecinie. Mam śląskie korzenie. Na Śląsku czuję się jak w domu. Tu odpoczywam, tu wracają mi chęci do życia, tu…
Mój stryj był pierwszym powojennym dyrektorem kopalni w Zabrzu. Miałam 4 lata, gdy zmarł i nie zdążyłam go poznać, ale w domu mówiło się o nim, o tym jak każdy dzień pracy zaczynał zjeżdżając z górnikami pod ziemię. Później, gdy zawodowo jeździłam na Śląsk, po skończonych spotkaniach, uwielbiałam usiąść na „hołdzie i poślepić się na grube”. Za każdym razem, gdy słyszałam w radio, że w kopalni był wstrząs i że górnicy zostali uwięzieni pod ziemią, to ściskało mi w gardle.
Z biegiem czasu z krajobrazu zaczęły znikać kopalnie, a z nimi wieże wyciągowe…
Gdy usłyszałam, że najwyższa jednozastrzałowa wieża w kraju (niemal 80 m wysokości!) szybu I w kopalni Boże Dary, znika z przemysłowego krajobrazu Katowic, wsiadłam w auto i na drugi dzień siedziałam na hałdzie, z aparatem w ręku.
Jestem inżynierem budownictwa i konstruktorem. Budynki i budowle niemal nie mają dla mnie tajemnic. Patrząc na nie od razu widzę szczegóły konstrukcyjne, a wyobraźnia natychmiast podpowiada mi rozkłady obciążeń. Dzięki temu każda śląska konstrukcja jest bliska mojemu inżynierskiemu sercu, a fakt zniknięcia z krajobrazu wieży wyciągowej Bożych Darów stanowi niepowetowaną stratę, którą odczuwam podwójnie: emocjonalnie oraz inżyniersko. Nie ma takiej drugiej…
Boże Dary, kopalnia, której złoża, zgodnie z przekonaniem górniczej braci, pochodzą od Boga znika, bo tak chce człowiek. Znika bezpowrotnie…
Chcę zachować to, co jeszcze można i utrwalić fotograficznie. Te zdjęcia, to takie ostatnie pożegnanie. I memento dla przyszłości…