W sobotę 14 września miały miejsce pierwsze warsztaty fotograficzne w ramach XV jubileuszowej edycji Obiektywnie śląskie. Warsztaty poprowadził wybitny JACEK POREMBA, specjalizujący się w fotografii portretowej, modowej i reklamowej. Fotograf gwiazd – aktorów, muzyków, a także osobistości. Dalajlama, Juliette Binoche, Willem Dafoe, John Malkovich czy Sharon Stone mają swój portret wykonany przez pochodzącego z Łodzi fotografa. Warsztaty odbyły się w studio fotograficznym „No name” w Chorzowie. Trwały cały dzień i były bezpłatne dla uczestników, którzy zostali wybrani przez prowadzącego po ich portretowym portfolio.
W pierwszej części Jacek Poremba opowiedział o swojej drodze fotograficznej, swoich projektach, inspiracjach. Zaprezentował obszerny przegląd swoich prac, również tych, w których eksperymentuje z fotografią. W części praktycznej pokazał jak robi swoje portrety, jakich używa technik i jak później nad nimi pracuje. Ale po kolei…
Jacek Poremba zaznaczył, że nigdy nie interesowało go „podglądanie ludzi” z aparatem, dlatego nie czuł fotografii reporterskiej, streetowej. „Nie potrafiłbym również fotografować czyjegoś nieszczęścia”- dodał. Woli kreować rzeczywistość.
Pierwsze zdjęcie jakie wykonał, pracując przy remoncie drukarni w Pucku, to zdjęcie łóżka w morzu. Zdjęcie to jest przykładem, że fotograf nie zawsze naciska spust migawki, bo on osobiście był akurat obiektem fotografowanym, ale w tym wypadku kreuje obraz. Nie kończył żadnych szkół fotograficznych, bo też wówczas ich nie było. Jego poważniejsza przygoda z fotografią zaczęła się od fotografii modowej i komercyjnej. Zaproponowano mu stworzenie fotograficznej opowieści do kolekcji mody. I tak to się potoczyło. „Mimo iż moda to gotowa kolekcja, staram się zawsze opowiedzieć ją własnym językiem”.
Kolejne drzwi otworzyły mu się w 1995 roku, kiedy to zrobił zdjęcie Kory, która wcześniej wyrzuciła dwóch innych fotografów. Zdjęcie to powstało dla magazynu „Pani”. Po tej sesji od razu zgłosiły się do niego Edyta Bartosiewicz, Kayah. Potem były zdjęcia Kayah&Bregovic- okładka na płytę czy zdjęcia kolekcji Joanny Klimas.
„Największym komplementem dla mnie jest, gdy ludzie poznają moje zdjęcie nie po podpisie, kto jest jego autorem, a po tym jak zostało wykreowane, jaką ma energię i od razu wiedzą, że to Poremba”. Najważniejszy jest nie aparat, a głowa. Choć, jak dodaje, to były jeszcze czasy, gdy to agencje reklamowe wymyślały koncepcję zdjęcia, a nie fotograf, a jemu udało się przeforsować swoją koncepcję.
Ważnym projektem była jego czarno-biała seria z Toskanii. Miał ze sobą wówczas mały Polaroid i przeterminowane diapozytywy. Zdjęcie, które okazało się tym najważniejszym, wyglądało jak szara odbitka, a jednak miało w sobie wyjątkową miękkość, ciszę…
Później miał przesyt pędem fotografii komercyjnej i postanowił wyjechać w 2001 roku z ekipą archeologiczną na dwa miesiące do Sudanu, gdzie powracał jeszcze kilkakrotnie. Z tych wypraw powstał ważny cykl portretów. Szybko wtedy zweryfikował swoje romantyczne wyobrażenia o fotografowaniu. Nie był w stanie nosić tyle sprzętu- musiał radzić sobie niewielkim aparatem. „Nauczyłem się mówić kilka zdań po arabsku, by było mi łatwiej wejść w rozmowę z Sudańczykami, którzy najczęściej zgadzali się na zdjęcia”.
Lata dwutysięczne to era fotografii cyfrowej, ale podkreśla, że wychowany na taśmie filmowej, szanuje ilość robionych zdjęć.
Po tej wyprawie wiedział, że najważniejsza dla niego jest fotografia portretowa poprzez fakt spotkania z drugim człowiekiem. Mimo swojej dawniej nieśmiałości, nauczył się otwierać na ludzi i ich również otwierać, jak dodaje „zmiękczać”. „Nauczyłem się czytać w twarzach, które widzę. Czasami nawet znane bardzo osoby, aktorzy są na sesji nieśmiali, choć na co dzień pracują z kamerą – ale zastygnięcie na chwilę, spojrzenie w obiektyw jest tym momentem, który wyzwala całą energię. Lubię kwadrat i czarne tło – stąd wożę ze sobą zawsze czarną tkaninę. Nie wszystko mam wymyślone gdy idę na sesję, część zostaje wykreowana pod wpływem chwili, sytuacji, energii drugiej osoby.”
Dzisiaj sztuka fotografii z jednej strony się zdemokratyzowała, jest bardzo wielu fotografów, ale trudniej jest wyżyć z fotografii. „Zaczynałem 35 lat temu i współczuję tym, którzy zaczynają dzisiaj”. Rynek się mocno nasycił. Jednocześnie to czego można zazdrościć dzisiaj, to szeroki dostęp do edukacji fotograficznej, która skraca czas samonauczania. Ważne jest poznanie mistrza, który odpowiednio poprowadzi, zainspiruje, nauczy zwłaszcza technikaliów.
W drugiej części warsztatów prowadzący przeszedł do części praktycznej, nie tylko wykonał kilka portretów i pokazał jak je robi, ale też dopuścił uczestników do postprodukcji zdjęcia, nie kryjąc jak maluje światłem dany obraz – co jest niezwykłą rzadkością wśród fotografów, którzy najczęściej tym etapem pracy niechętnie się dzielą. Wybierając trzy osoby pokazał zarówno portret w jego ulubionym kwadracie na czarnym tle, jak i sesję w konwencji konkretnego miejsca. Uczestnicy warsztatów również zaczęli robić sobie nawzajem portrety. Prowadzący udostępnił nawet do tego celu swojego Hasselblada.
Na koniec wszyscy zrobili sobie pamiątkową fotografię. To był niezwykle intensywny dzień warsztatów, ale przy tym niezwykle inspirujący, który mamy nadzieję, że udoskonali warsztat jego uczestników w zakresie fotografii portretowej.
Projekt jest dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury, Samorządu Województwa Śląskiego i Miasta Katowice.