Jesiony towarzyszyły mi od dziecka, kiedy przeprowadziliśmy się do domu babci na Pniaki w Dąbrówce Małej. Naprzeciwko, przy hutniczym familoku rosły wysokie rozłożyste jesiony. Obserwowałam je, gdy dawały popołudniowy cień naszym nasłonecznionym oknom. Lecz czasem się bałam, bo trzaskały gałęziami w szyby podczas deszczu i burzy. Mama mnie pocieszała, że grają koncert jak w radiu. Symfoniczny. Na naszym podwórku także rósł jesion, niewielki, przy którym lubiłam się bawić i uczyć.
Zainteresowanie jesionami wróciło do mnie po latach w Dolinie Trzech Stawów w Katowicach na łące w pobliżu pierwszego stawu. Tutaj przyroda potrafi tworzyć niecodzienne obrazy białych obłoków z zielenią rozłożystych koron jesionów, jak gdyby wchodząc z nimi w dialog. Podkreśla ich piękno, żywotność, zgodność z ziemią i ludźmi.
A tamto dziecko zaprzyjaźnia się z nimi, wymyślając zaślubiny krąglutkiego obłoczka z galantem jesionem i różne zabawy z pięknymi listeczkami. Kocha spokojne szczęśliwe drzewo.